Rss Feed

  1. Miłośnikom (choć nie tylko) herbat przypominam, że na blogu znalazły się już dwa posty o herbatach – zielonej i białej, czas zatem na trzeci kolor – herbata czerwona. Muszę się przyznać, że tę akurat piję najrzadziej, aczkolwiek smak tego Rooibosa jest dla mnie nie do zastąpienia (póki co). Świetnie nadaje się szczególnie na długie zimowe wieczory spędzane przed monitorem komputera ;) Czerwona herbata pochodzi oczywiście z Chin, ale można ją znaleźć również na Tajwanie. W herbacianym świecie określa się ja mianem Pu Erh – nazwa ta pochodzi od miasta Puer, znajdującego się w prowincji Yunnan – znanej również z innych rodzajów herbat. Myślę, że wielu z Was spotkało się z tą nazwą na pudełkach w sklepach. To właśnie w Yunnanie rosną specjalne gatunki drzew, zwane Qingmao (Królewskimi Drzewami). Z nich pochodzą listki czerwonej herbaty, które poddawane są specjalnemu procesowi obróbki. Polega on na częściowym fermentowaniu oraz osuszaniu w specjalnych, przeznaczonych do tego koszach. Taki proces produkcji jest stosowany w Chinach od przeszło 1000 lat i prawdopodobnie nigdy się nie zmieni. Właściwie to nie ma po co – dzięki tak starannemu przygotowaniu, czerwona herbata zyskuje bardzo dużo właściwości, o których opowiem Wam nieco później.

    Jak parzyć czerwoną herbatę? Zaleca się, aby wykorzystywać wodę, która pozbawiona jest soli wapnia i magnezu. Na jedną filiżankę wykorzystujemy jedną łyżeczkę herbaty – zalewamy woda o temperaturze 95C i parzymy od 3 do 7 minut, w zależności od intensywności, którą chcemy uzyskać. Liście można zaparzać kilkakrotnie. Charakterystyczną cechą tej herbaty jest to, że od razu po zalaniu zyskuje intensywny kolor i zaczyna pachnieć ziemią i korzeniami. Jeśli są wśród Was tradycjonaliści – zaparzajcie czerwoną herbatę w porcelanowym czajniczku, a następnie przelejcie ja do porcelanowych filiżanek. Dla zdrowotności zaleca się, aby dzienna dawka czerwonej herbaty wynosiła od 3 do 5 filiżanek – a zatem muszę zdecydowanie zwiększyć intensywność jej picia! :) Ponadto powinno się ją pić po posiłku i bez dodatku cukru!
    Na samym początku wspomniałam o gatunku Pu Erh, ale to nie jedyny, który możemy wyróżnić. Do znanych zaliczamy jeszcze:

    1.   Rooibos: herbata z czerwonokrzewu, uprawianego w RPA, a zatem regionu całkowicie nie związanego z daleką Azją. Herbata ta ma specyficzny smak – lekko miodowy, łagodny, bez goryczki. Ponadto nie zawiera kofeiny, przez co może być pita nawet przez dzieci. Na rynkach europejskich znana jest dopiero od lat 30-tych ubiegłego wieku.

    2.   Oolong (Ulung): w Polsce zaliczana jest do herbat czerwonych, ale tak naprawdę jest ona turkusowa, niebieska lub szmaragdowa. Herbata ta jest poddawana długiemu procesowi obróbki, dzięki czemu zyskuje bardzo szlachetny smak.

    Czas zatem na najważniejszą część dzisiejszego posta – zalety czerwonej herbaty:

    -        zawiera dużą ilość witaminy C, minerałów, flawanoidów i wielu innych  cudownych składników;

    -        oczyszcza organizm z toksyn, dzięki obecności przeciwutleniaczy;

    -        pozwala pozbyć się nadprogramowych kilogramów;

    -        łagodzi stres, koi nerwy, uspokaja;

    -        obniża zawartość cholesterolu we krwi;

    -        poprawia koncentracje i pamięć, dzięki obecności teiny;

    -        ma działanie moczopędne, poprawia krążenie, wzmacnia cały organizm;

    -        przyspiesza trawienie alkoholu i pozwala uniknąć kaca;

    -        wzmacnia układ odpornościowy;

    -        wspomaga pracę wątroby;

    -        chroni zęby przed próchnicą, dzięki zawartości fluoru.

    Zostawiam Was zatem z tymi dobrociami i biegnę zaparzyć cały dzbanuszek mojego ulubionego Rooibosa :)

    źródło obrazka: www.mountainroseherbs.com


  2. 1 komentarze :

    1. Unknown pisze...

      Tak, to jest zdecydowanie moja ulubiona herbata :)

    Prześlij komentarz